Jestem podekscytowana... Dumna... Bardzo zadowolona z siebie... A co najlepsze, nie wymagało to ciężkiej pracy... Ale po kolei...
Parę razy próbowałam sushi w restauracjach ale nigdy nie byłam wielką fanką... W pewnym momencie byłam nawet pewna, że tego rodzaju jedzenie jest nie dla mnie... Do niedawna... Ostatnio kupiliśmy gotowe sushi w tesco na drogę do Dublina... Pierwszy raz... Drugi... Kurde no, dobre! Zdecydowałam zabrać się za nie więc sama... Nie pożałowałam... Internet posłużył za kopalnię wiedzy, później supermarket chiński, wskazówki koleżanek... I gotowe! Oto one... Prawdziwa niespodzianka... A jaka pyszna!!!
Ponieważ to moje początki, zdecydowałam, że nie użyję żadnej surowej ryby i zacznę od najłatwiejszej formy sushi - czyli maki. Powstają one w wyniku ułożenia ryżu i dodatków na płacie wodorostu nori oraz zwinięciu składników do wewnątrz tak, że wodorosty przytrzymują ryż z zawartością... Zdecydowanie wykorzystam maki sushi na kolejne domowe imprezy... Można przygotować je nawet dzień wcześniej a dopiero przed podaniem pokroić na paseczki...
Parę słów o składnikach... Trochę ich potrzeba, to fakt... Ale nic nie sprawia mi takiej przyjemności jak powiększanie mojej spiżarni w kolejny sos, ryż czy akcesoria do przygotowywania potraw... No i zdecydowanie nie są to przedmioty jednorazowe... I wcale nie tak drogie...
Swoje maki sushi zrobiłam w czterech różnych wersjach: z wędzonym łososiem, z krewetką, z paluszkami krabowymi i z krewetką i krabem jednocześnie. Do każdego dołożyłam ogórka, avokado i delikatnie wasabi (japoński chrzan, bardzo ostry). Do tego obowiązkowo sos sojowy do maczania (uważam, że najsmaczniejszy jest firmy kikkoman) oraz marynowany imbir do oczyszczania kubków smakowych pomiędzy kawałkami sushi (jeżeli lubicie imbir to zdecydowanie polecam większy słoik - nada się także do innych japońskich dań). Potrzebny jest także ryż do sushi i ocet ryżowy. Z technicznych spraw niezbędna okazała się bambusowa mata do rolowania maki. Oczywiście można użyć także mięsa czy samych warzyw do stworzenia swojego sushi... Ogranicza nas tylko wyobraźnia...
Najpierw zajmijmy się ryżem. Jeżeli robicie porcję dla dwóch osób, zdecydowanie wystarczy 25 dkg ryżu (ok 1 szklanka). Ryż należy płukać pod zimną wodą do momentu, gdy woda nie stanie się przejrzysta (może to chwilę zająć). Po wypłukaniu, zostawiamy ryż w zimnej wodzie na 15 min i po tym czasie ostatni raz płuczemy ryż. Przekładamy ziarenka do garnka i zalewamy je taką samą ilością wody (jeżeli użyliśmy 1 szklanki ryżu to 1 szklankę wody - niektóre przepisy podają trochę inną proporcję, czyli 1: 1,2 ale to już trzeba obserwować ryż, ja użyłam 1:1 i wyszło super). Garnek zakrywamy pokrywką, wstawiamy na ogień i czekamy aż się wodą zagotuje. Często mieszamy. Gdy zauważymy, że woda zaczyna coraz bardziej wchłaniać - zmniejszamy ogień do minimum i gotujemy do całkowitego wchłonięcia. Po ugotowaniu zdejmujemy z ognia i zostawiamy na kolejne 15 min pod przykryciem. W tym czasie zajmujemy się
sosem do ryżu (przepis na 25 dag ryżu). W garnku mieszamy 3 łyżki octu ryżowego , 1,5 łyżki cukru i szczyptę soli. Mieszamy ale nie zagotowujemy. Gdy cukier się rozpuści, zdejmujemy z ognia. Ryż przekładamy do dużej miski i czekamy aż wystygnie - od czasu do czasu mieszamy. Łączymy z sosem i odstawiamy.
Przygotowujemy wszystkie składniki do sushi (warzywa i rybę kroimy w paseczki):
- wędzony łosoś
- ugotowane krewetki
- paluszki krabowe
- ogórka
- avocado
- pastę wasabi
- marynowany imbir
- nori - prasowane algi
- matę bambusową do rolowania
- miseczkę z wodą do maczania palców
Kolejny etap to już samo rolowanie... Najpierw mata bambusowa, na nią nori (matową stroną do wewnątrz sushi), na to ryż (na całej powierzchni, zostawiając ok 3 cm bez pokrycia), na to cieniutka warstwa wasabi, ryba, warzywa i zawijamy (mocno przy tym ściskając). Nori nie trzeba wcześniej przygotowywać. Ostry nóż maczamy w wodzie i kroimy cienkie sushi. Gotowe! Maczamy w sosie sojowym i zajadamy!